„Marzenie Panny Benson” – Rachel Joyce to osadzona w latach 50’tych wzruszająca i miejscami bardzo zabawna historia o spełnianiu marzeń przyjaźni dwóch zupełnie różnych kobiet.
Panna Benson, była nauczycielka po 40-stce, postanawia całkowicie zmienić swoje życie i razem z przypadkowo zatrudnioną asystentką, chaotyczną i nieobliczalną Enid, wyrusza na Nową Kaledonię w poszukiwaniu mitycznego złotego chrząszcza.
Na spotkaniu klubowym zgodziłyśmy się, że „Marzenie panny Benson” niesie naprawdę ważne przesłanie: z każdym kolejnym rozdziałem pokazuje jak wiele odwagi wymaga podążanie swoją drogą, porzucenie przekonań o tym co wypada i nie wypada robić kobiecie (i to „w pewnym wieku”) i jak dużo może w nasze życia wnieść prawdziwe kobiece wsparcie i siostrzeństwo,
Girl-power-story i idealna książka-prezent dla bliskiej kobiety.
Wydawnictwo Znak
tłumaczenie Dominika Chylińska
3 komentarze
Ewa Podgórna-Kopciuch · cze 2024 o 8:00 pm
Kiedy ją czytałam to pomyślałam, że to trochę historia o mnie. Poczułam dużą więź z panną Benson, nie tylko ze względu na podobny wiek. Kibicowałam jej bardzo i jednocześnie zazdrościłam jej odwagi.
Bo dla mnie najważniejszym przesłaniem tej książki jest, aby nie tracić swoich marzeń. Nigdy nie jest za późno, żeby zrobić coś dla siebie. Nawet gdy jest to próba odnalezienia złotego chrabąszcza w Nowej Kaledonii czyli na końcu świata. Podziwiałam determinację i upór bohaterki.
Ale jest to też wspaniała opowieść o kobiecej przyjaźni i wsparciu. Panna Benson i Enid były jak woda i ogień, mimo to stworzyły wspaniały duet. Dzięki tej książce uwierzyłam, że może istnieć przyjaźń między kobietami. Mimo, że są tu też smutne momenty to polecam ją wszystkim ku pokrzepieniu serc. Przeczytajcie i bądźcie jak panna Benson- wierzcie w swoje marzenia.
Aleksandra Konstanciuk · maj 2025 o 9:44 pm
A może rzucić to wszystko i w końcu wyruszyć spełniać marzenia do Nowej Kaledonii?
Margery Benson ma 46 lat, jest samotną nauczycielką w szkole w Londynie. Życie dotychczas ucieka jej przez palce, każdy dzień wygląda tak samo, a sama kobieta nie ma poczucia ważności dla nikogo, jednak pewnego dnia idąc myślą „jak nie teraz to nigdy” wyrusza po największe marzenia, które w dzieciństwie zasiał w niej ojciec. Odnaleźć złotego chrząszcza.
Kobieta przygotowuje się do wyprawy, a ze względu na nieznajomość języka francuskiego poszukuje także asystentki, niespodziewanie zostają nią Enid Petty, młoda blondynka, którą swoją żywiołowością i otwartością do świata jest całkowitym przeciwieństwem zrównoważonej panny Benson. Temperament, nastawienie do ludzi, ufność oraz charakter, które są u obu kobiet tak odmienne powoduje, że ich podróż już od samego początku jest czymś bardzo ciekawym, czasami niebezpiecznym, ale również pełnym szczerego humoru.
Rachel Joyce funduje nam przygodę uczącą przekraczania własnych granic, realizowania marzeń oraz szanowania tego kim jesteśmy dając szansę wpuszczenia innych do własnego świata.
Miałam do książki dwa podejścia, ponieważ w tak odrębnych od siebie charakterach bohaterek nie umiałam odnaleźć czegoś pośrodku z czym mogłabym się utożsamić, ale przecież nie zawsze o to chodzi w czytaniu.
Bardzo się cieszę, że dałam jej drugą szansę, w powieści ciągle coś się dzieje, mimo niespiesznej akcji i jej zwrotów z zaskakującymi momentami. Pełna odwagi, bohaterstwa i walki powieść, w której przebija się siła kobiecej przyjaźni, w którą w dzisiejszych czasach tak mało osób wierzy. A siostrzeństwo naprawdę istnieje i jest piękne, zwłaszcza kiedy wątpimy w siebie i mamy kobiety, które dmuchają nam w skrzydła.
Aga Szukuć · wrz 2025 o 3:08 am
Gdybym była książką, byłabym „Marzeniem panny Benson” z kolekcji Klubu. Trzonem tej historii jest podróż (a w moich żyłach zamiast krwi płyną rozpiski lotów i listy miejsc do odwiedzenia) doprawiona dużą dozą cierpienia (a przypominam, że moje ulubione słowo to „weltschmerz”) i polana humorem i dystansem do wszystkiego i wszystkich (bo czasem można się tylko zaśmiać). Książka Rachel Joyce sprawiła, że śmiałam się i płakałam. Dawno też tak bardzo nie kibicowałam jakiemuś bohaterowi. Margery i Edit do duet, który rozkochał mnie w sobie bardziej niż sam Jason Mamoa.
Powieść Rachel Joyce jest tak samo absurdalna jak i realistyczna. Często czytając, myślałam sobie: „Takie coś nigdy by się nie wydarzyło”, aby po chwili stwierdzić: „Życie właśnie takie jest”. Pisarka zabiera nas w podróż z Wielkiej Brytanii do Australii, a potem do Nowej Kaledonii, gdzie bohaterki odnajdują siebie, swoje powołanie i siłę, aby nie ustawać w swoich marzeniach. „Marzenie panny Benson” potwierdza zasadę, w którą nieustannie wierzę – życie stawia na naszej drodze ludzi mogących zmienić jego bieg. Najlepsze przyjaźnie i związki nie opierają się na logice, często z postronny obserwator mógłby założyć, że skazane są na porażkę. W dobrym związku jest coś magicznego, czego nie mogą zrozumieć osoby z zewnątrz.
Margery urzekła mnie swoją nieporadnością, determinacją i tym, że od początku do końca jest sobą, nawet jeśli świat gardzi jej marzeniami. Enid kupiła mnie swą energią, pewnością siebie i niepohamowanym instynktem macierzyńskim. Co za duet! Żadna z tych kobiet nie zaszłaby tak daleko sama. Gdy jedna traciła wiarę, druga parła do przodu. Nie zniechęcił ich ani upał ani trudności natury prawnej. Mogłoby się wydawać, że „Marzenie panny Benson” to powieść o poszukiwaniu mitycznego owada, ale moim zdaniem to opowieść o szukaniu samego siebie (i szczęścia, bo nie można być szczęśliwym, nie będąc sobą).
Po przeczytaniu tej powieści żałowałam, że nie mogę jej przeczytać jeszcze raz po raz pierwszy. Czytałam ją jednocześnie z moją mamą i chrzestną. Sprawdzałyśmy mapy, spekulowałyśmy na temat tego, czy naszym dziewczynom się uda, czasem zakręciła nam się łza. Rachel Joyce napisała cudowną książkę, która na długo zostanie w moim sercu. Rzadko trafiam na coś, do czego nie mogę się przyczepić, ale tu naprawdę nie widzę minusów. Czyta się szybko, ale nie bez refleksji. Ta historia porusza i serce i umysł.
Na koniec muszę dodać, że każdy z nas powinien odbyć chociaż jedną taką podróż w życiu. Wcale nie musi być aż na inną półkulę, może być i Podlasie. Po prostu nigdy nie rezygnujmy z tego, co gra nam w sercu. I miejmy otwarte oczy, aby nie przegapić tych wyjątkowych ludzi bez których nasze życie nie byłoby tym, czym może być. Czasem potrzeba kogoś równie szalonego jak my, aby dojść tam, gdzie baliśmy się pójść sami.