„Kiedy byłyśmy ptakami” Ayanna Lloyed Banwo to magiczna opowieść o dziedzictwie, przeznaczeniu i miłości, w której karaibskie wierzenia przeplatają się z uniwersalnymi rozważaniami o życiu i śmierci.

Silne kobiety z rodziny St Bernardów od setek lat towarzyszyły duszom zmarłych podczas ich ostatniej podróży w zaświaty. Jednak gdy umiera Petronella, jej córka Yejide nie czuje się gotowa, by kontynuować rodzinne dziedzictwo. Wątpi w siebie i w sens mistycznego rytuału.

Darwin, młody rastafarianin, wbrew wierze i woli matki rozpoczyna pracę na najstarszym cmentarzu na wyspie. Po raz pierwszy styka się ze śmiercią, obrządkiem pogrzebowym i rodzinami zmarłych. Próbując odnaleźć się i dopasować do nowej roli odkrywa mroczne tajemnice pracujących z nim grabarzy.

Gdy u bram cmentarza Fidelis ścieżki Yejide i Darwina przecinają się, wzmaga się porywisty, lodowaty wiatr, chociaż „niebo jest spokojne i czarne jak świeżo wykopany grób.”

„Kiedy byłyśmy ptakami” Ayanna Lloyed Banwo to rozgrywająca się na karaibskiej wyspie opowieść o dwójce ludzi, których losy splatają się za sprawą śmierci. 

Na spotkaniu klubowym rozmawiałyśmy przede wszystkim o tym, jak ważne jest poznanie tła historyczno-społecznego Trynidadu i Tobago, żeby lepiej zrozumieć fabułę i zgodziłyśmy się, że brakowało nam w „Ptakach” wprowadzenia. Doceniłyśmy wątki matriarchatu i silnych postaci kobiecych. Rozmawiałyśmy o scenie, w której Darwin obcina dredy i o tym, że bez pogłębienia wiedzy o rastafarianizmie nie zrozumiałybyśmy jej wagi i ładunku emocjonalnego. Zastanawiałyśmy się dlaczego Yejide nie chciała wypełniać swojego dziedzictwa, i czy Darwin mógł znaleźć inny sposób, żeby finansowo pomóc matce. Część Klubowiczek urzekł magiczny klimat powieści i cmentarza Fidelis, części czegoś w tej historii zabrakło.

Wydwnictwo ECHA

Kategorie: 2024listopad

3 komentarze

Aleks Makulska · lis 2024 o 12:43 pm

Zupełnie inna niż pozostałe klubowe książki, powieść spoza naszego kręgu kulturowo-historyczno-społecznego, której nie da się omawiać bez kontekstu. Jedna z moich ulubionych powieści klubowych tego roku, m.in. ze względu na fantastyczne postacie mężczyzn, których przeznaczeniem jest „TYLKO” wspieranie kobiety i wypełniają tę rolę z dumą, nie są sfrustrowani, niepewni siebie i nieszczęśliwi – kocham ten motyw!

Eliza Stromińska · lis 2024 o 1:38 pm

Realizm magiczny w książkach – lubicie?
Czy niekoniecznie? Macie jakiś swój ulubiony tytuł z tego gatunku?

Do tej pory rzadko trafiałam na ten nurt literacki w książkach. Toteż w tym miesiącu za sprawą @klubczulejczytelniczki z ciekawością sięgnęłam po powieściowy debiut Ayanny Lloyd Banwo „Kiedy byłyśmy ptakami”.

Już sam tytuł sugeruje, że będziemy mieć doczynienia z czymś między jawą a snem.
Mimo że akcja powieści rozgrywa się w magicznej scenerii Karaibów, gdzie na wyspie Trynidad mieszkają główni bohaterowie Yejide i Darwin, to atmosfera tej książki doskonale wpisuje się w pełen zadumy, nostalgii i refleksji miesiąc listopad.

Darwin to młody chłopak, który chcąc zapewnić byt swojej schorowanej matce i sobie, podejmuje pracę na cmentarzu. Niestety rodzi to konflikt między nim, a jego matką, ponieważ jako rastafarianin, przestrzegał dotąd zakazu obcowania ze śmiercią, nigdy nie był na pogrzebie i musi unikać wszystkiego co wiąże się ze zmarłymi.

Z kolei dla Yejide śmierć nie jest niczym obcym. W jej rodzinie w każdym pokoleniu jedna z kobiet, głowa rodziny, przeprowadza dusze mieszkańców miasta w zaświaty. Jednak po śmierci swojej matki Petronelli, nieprzygotowana przez nią do wypełniania roli przewodniczki zmarłych, młoda dziewczyna targana emocjami, buntuje się i chce uciec od swojego przeznaczenia.

Losy Yejide i Darwina splatają się na największym i najstarszym cmentarzu Port Angeles. Dzieje się to w momencie, gdy Darwin odkrywa nieetyczne praktyki grabarzy, z którymi pracuje.

Ayanna Banwo łączy dramat rodziny, romans i kryminał i tka opowieść o stracie, dziedziczeniu i miłości. Powieść porusza także tematy takie jak: trudne relacje dzieci z matkami, rastafarianizm, przeznaczenie, tradycje i wierzenia, widzenie zmarłych.

Książka pozwala poznać inną kulturę, ale nie zagłębia się w nią zbytnio. Przy całej tej magicznej otoczce, nie ukrywam, że niektóre fragmenty czytało mi się trudno i na siłę, a inne lekko i płynnie. Nie wiem, może to wina tłumaczenia.

Cieszę się jednak, że przeczytałam tą książkę, bo lubię wyzwania, a każda podróż czytelnicza, zwłaszcza w nowe gatunki, stanowi wyzwanie i jest ważna.

Polecam tą książkę wszystkim osobom, które odnajdują się w historiach magicznych. Myślę, że może przysporzyć Wam wiele pięknych i barwnych doznań.

Aleksandra Konstanciuk · gru 2024 o 2:31 pm

Autorka „Kiedy byłyśmy ptakami” przenosi nas na Karaiby, ale nie na takie znane nam z telewizji czy marzeń o odpoczynku. Jesteśmy w miejscu, gdzie wierzenia, magia, fantastyczne dziedzictwo i szukanie swojego miejsca na ziemi odgrywa najważniejszą rolę.

Dwójkę głównych bohaterów, Darwina oraz Yejide odnajduje przeznaczenie, którego nie są dla siebie pewni, łączy ich zadziwiająca nić ze zmarłymi i przodkami, której nie wiadomo czy końca pragną. Darwin wbrew swojej schorowanej matce i wierzeniom rozpoczyna pracę jako grabarz na cmentarzu. Yejide po śmierci swojej matki Petronelli odkrywa ciążące jej przeznaczenie bycia pośredniczka dusz przechodzących w zaświaty. Chociaż byli sobie przeciwieństwami, udaje im się odnaleźć na cmentarzu, na którym pracuje mężczyzna, a nie jest to zwykłe spotkanie.

Realizm magiczny mógłby górować w tej powieści, ale Ayanna Lloyd Banwo dostarcza nam bardzo ważnych wątków. Dominacja kobiet, przy wsparciu mężczyzn, odrzucenie zasad rodziców, brak obecności i czułości w macierzyństwie. Brak zgody przy narzuconym dziedzictwie, ale pragnienie zrozumienia go, a także wyrwanie się spod skrzydeł matki, łamiąc najważniejsze zasady rastafarianizmu.

Jest to trudna książka, o śmierci i stracie. Intrygująca z przepiękną okładką dostarcza nam wiele kultury karaibskiej, symboliki ptaków i owadów oraz cmentarnego krajobrazu, który jest wspaniale przez autorkę opisany.

Uważam, że książce warto dać szansę, jest inna, wyjątkowa, ale dla samego zapoznania się z miejscem akcji i matriarchatem, który jest tak rzadki w powieściach to przeczytanie jej, bardzo nam się opłaca.

Dodaj recenzję

Avatar placeholder