„Pestki” to krótkie teksty, fragmenty życia, wspomnienia. Opowieść o dorastaniu i dojrzewaniu narratorki zaplątanej w sieć wymagań, oczekiwań i powinności utkanej przez bliskie jej osoby.
Powieść Anny Ciarkowskiej to poruszająca, a chwilami nawet bolesna lektura. Pokazuje jak głęboko mogą ranić słowa. I że czas wcale nie zabliźnia ran.
„Wszyscy składamy się z tego samego, a jednak ciągle próbujemy to skrzętnie ukryć przed innymi. Udajemy, że jesteśmy z mydła, gładkiej gliny, piasku albo kamienia. Pokryci warstwą werniksu, który zabija wszelki zapach, który nie rozciąga się i nie poci, nie kaszle, nie krwawi. Konserwuje nas cieniutką, błyszczącą warstwą pozoru, która dopiero na starość zaczyna pękać w zmarszczki. Wszystko jest dobrze, dopóki nic nie naruszy pierwszej warstwy obronnej: twardej powłoki podkładu i tuszu, balsamu, dezodorantu, lakieru do paznokci, perfumowanych wód. Potem jest druga warstwa koronkowej bielizny, ażurowych staników i korygujących rajstop. I trzecia: sukienki i spódnice, bluzki i rozpięte guziki.
Dopiero gdzieś w głębi, w małej kieszonce na piersi, a właściwie pomiędzy piersiami, pod żebrami, pod tkaniną mięśni, trzymam ostatni kawałek ciała. I wiem, że on żyje.”
Moje „Pestki” prawie całe składają się z pozaginanych na rogach kartek i zakreślonych zdań, do których wracam. Wiele rozdziałów jest odbiciem moich myśli, w wielu historiach mogłam się przejrzeć.
Na spotkaniu Klubu zgodziłyśmy się, że emocje zawarte w „Pestkach” są bliskie nam wszystkim.
Wydawnictwo Otwarte
1 komentarz
Anna Jadwiga Matelska · maj 2024 o 10:22 pm
„ja w twoim wieku…”
„podziękuj ładnie”
„co się tak wstydzisz?”
„potrzebujesz faceta”
„ogarnij się”
„wyjdź do ludzi”
…
Która z nas nie słyszała tych i podobnych zdań wiele razy? Każde z nich to zasiane ziarno, pestka, która kiedyś wykiełkuje.
Książka Ciarkowskiej jest oszczędna w formie. Składa się z pojedynczych scenek, z których każdą rozpoczyna fraza, wygłaszana w kierunku bohaterki przez bliskich – babkę, mamę, koleżankę, męża….
Wnioski płynące z tej opowieści są w zasadzie proste i mało odkrywcze, a jednak poszczególne sceny opisane zostały w taki sposób, że trafiają prosto w serce. Styl Ciarkowskiej bardzo mi pasuje, niby jest na granicy grafomanii, a jednak jej nie przekracza – wychodzi bardzo lekko i poetycko zarazem.
„Pestki” mnie ujęły i w przeciwieństwie do np. „Dziewczyństwa” Melissy Febos, tutaj poczułam wspólnotę doświadczeń z bohaterką – zwłaszcza w części dotyczącej dzieciństwa i nastoletniości, na szczęście nie dorosłości. Zastanawiałam się podczas lektury, co sprawiło, że mi się jednak „udało” pójść mniej mroczną drogą w życiu.
5/5 ⭐⭐⭐⭐⭐