Z moich notatek: młodszy on i starsza ona, ale bez vibu mrs. Robinson – w końcu! Nieprzepracowane trudne doświadczenia w zderzeniu z wakacyjnym klimatem, samotność w małżeństwie, cielesność i tytuł, który można różnie interpretować.
Klara z mężem, córkami i parą znajomych przejeżdża na wakacje do Perdifumo. W willi, w której się zatrzymują spędzała kiedyś każde lato, aż do chwili, gdy 15 lat temu COŚ się wydarzyło. Przeszłość kładzie się cieniem na pozornie beztroskich dniach upływających na opalaniu się i piciu wina, a wspomnienia Klary zaczynają odżywać wraz z wizytą syna właścicieli willi, atrakcyjnego Nico, który pewnej nocy zjawia się bez zapowiedzi i zostaje na resztę lata.
Większość recenzji, które przeczytałam o „Błahostce” podsumowuje ją do historii o letnim zauroczeniu, któremu trudno się oprzeć.
I chociaż owszem: sierpień, Włochy, zabytkowa willa z basenem („Tamte dni, tamte noce” vibe) i powietrze naelektryzowane cielesną fascynacją robią klimat, to jednak nie teraźniejszość, a trudne doświadczenia z przeszłości, z którymi Klara musi się ponownie zmierzyć wciągnęły mnie w tę historię.
Duży potencjał dyskusyjny! Ale całe lato miałam już obstawione, a jesienią i zimą po prostu nie da się „Błahostki” czytać :))