To książka, o której wspominałam w poprzednim numerze „Między książkami”.
Opowieść o potrzebie bycia kochaną, rozumianą i akceptowaną napisana na przemian z perspektywy dorastającej córki i matki.
I chociaż historia kilkunastoletniej Basi, zagubionej nastolatki o artystycznej duszy, łamie serce, to bardziej zryła mi myśli postać jej matki. Przez lekturę całej książki widziałam w niej kobietę wtłoczoną w swoją rolę, kobietę, która nie wiedziała, że mogła mieć wybór, że mogła nie zgodzić się na takie życie, nie wychodzić za mąż, nie rodzić dzieci. Kobietę, która z pewnością nie chciała, a jednak została matką. I swoją złością, frustracją i rozczarowaniem życiem najmocniej rani niczemu winną córkę.
Zakończenie „Wron” wbiło mnie w kanapę.
Chociaż im dłużej o nim myślę, tym bardziej wydaje mi się, że ta historia nie mogła skończyć się inaczej.