Z moich notatek: zbiór krótkich, autobiograficznych tekstów i listów, który jest jak pudełko ze zdjęciami. Czytając czułam się jakbym oglądała pamiątkowy album pełen migawek z codziennego życia.
Teksty Lucii są żywe, wyraźne i intymne. Pokazują miejsca, w których mieszkała przez pryzmat wydarzeń i osób z nimi związanych. Niektóre są zabawne, inne nostalgiczne, oszczędne w słowach, pisane z dystansem do przeszłości, ale wciąż szczere i pełne emocji. Pokazują jak wrażliwą i spostrzegawczą pisarką była Lucia.
I co ważne MIAŁA ZAMIAR wydać ten zbiór. Bo ostatnio jakoś mnie gryzie wydawanie niedokończonych powieści, wspomnień, czy opowiadań zmarłych pisarzy i pisarek.
Lektura obowiązkowa, jeśli czytałaś albo masz zamiar przeczytać „Instrukcję dla pań sprzątających”.
Posłuchaj tych dwóch fragmentów o pierwszym mężu Lucii:
„Trzymałam kubek za gorącą krawędź i podawałam mu uszko. Prasowałam mu szorty, by były ciepłe. Zawsze, gdy o tym mówię, wszyscy się śmieją, ale cóż to prawda. (…) Kazał mi sypiać z twarzą do dołu, by skorygować moją „główną wadę”, czyli zadarty nos. (…) Twierdził, że za często się uśmiecham i za bardzo hałasuję podczas seksu.„
A potem Paul odszedł a Lucia jeszcze tego samego ranka:
„Pomalowałam usta różową szminką, zaplotłam włosy w warkoczyki. Zapaliłam papierosa wysępionego od sąsiadów, bose stopy położyłam na stole. Naczyń nie zmyłam. Mark raczkował w mokrej pieluszce, przy okazji wyciągał rondle z szafki. Joe Turner śpiewał bluesa z odtwarzacza, kiedy do mieszkania wszedł Paul. Nie było go jakieś 20 minut, zepsuł mu się samochód. Nie uznał tego wszystkiego za zabawne. Nie widzieliśmy go potem przez 16 lat.”