Z moich notatek: klimat „Peaky blinders” w wydaniu glamour, jazz, strusie pióra i absynt. Na drugim planie brudne interesy, ciemne uliczki i młode kobiety w niebezpieczeństwie. Grubasek.
„Mateczka” Nellie Cocker, ambitna właścicielka pięciu klubów nocnych i bezwzględna królowa londyńskiego półświatka właśnie wychodzi z więzienia. Szybko orientuje się, że podczas jej nieobecności układy z policją straciły na mocy, a wrogowie knują spiski, żeby przejąć jej imperium i majątek. Jak zawsze Nellie musi zacząć działać i szukać rozwiązań, bo gromadka jej (nieco) rozpuszczonych dorosłych już dzieci nie radzi sobie ogarnianiem gangsterskiego dziedzictwa.
Inspirowane postacią prawdziwej „Królowej Soho” Kate Meyrick „Świątynie” mają fascynujący klimat i mimo zacnej grubości czytają się ekspresowo. Ale liczne (choć niesamowicie rozpisane i fascynujące) postacie i poplątane wątki rozrzedzają postać Nellie, a to dla niej chciałam czytać tę powieść. Zdarzały się chwile, gdy miałam ochotę przekartkować rozdziały odbiegające od jej historii.
W jednym z wywiadów z Kate Atkinson przeczytałam, że „Nellie ma jeszcze wile poukrywanych historii” i właśnie tych opowieści mi brakowało.
Dlatego nie klub, a półka.