Z moich notatek: Powieść, w której rzeczywistość miesza się ze snem, a czytanie wymaga uwagi i skupienia.
Han Kang opowiada historię ludobójstwa na wyspie Czedżu z perspektywy trzech kobiet: dwóch przyjaciółek i matki jednej z nich. To opowieść o przyjaźni, śmierci i próbach uporania się ze stratą, i o narodowej traumie, która głęboko naznacza kolejne pokolenia. Przygnębiająca, pięknie napisana, ale niełatwa w odbiorze. Przewijający się przez całą powieść śnieg potęguje odczucie cierpienia i zimna. Wspomnienia mieszają się z teraźniejszością, prawda ze snem.
Mam wrażenie, że żeby poczuć tę powieść trzeba na nią trafić w odpowiedniej chwili. To nie jest książka do odhaczenia z listy „do przeczytania”. Wymaga skupienia i zaangażowania.
Dlatego mimo wszystko bardziej polecam „Wyspę kobiet morza” Lisy See, która dotyka podobnej tematyki w kontekście historii Czedżu.