Z moich notatek: Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, czuję, że dałam się nabrać nietrafionym reklamom.
Po hucznych zapowiedziach oczekiwałam „trzymającego w napięciu thrillera psychologicznego” skręcającego w stronę ekologii. Tymczasem „Las”: to niespiesznie rozwijająca się opowieść o prawie własności do ziemi, prawie bogaczy do decydowania o wszystkim i wszystkich, i zderzeniu wielkich idei z życiem. Całość zaledwie delikatnie trzymała mnie w napięciu.
Tytułowy Las birnamski to nieformalna grupa młodych ludzi, którzy (czasem mniej, czasem bardziej) legalnie zakładają ogrody warzywnicze w miejscach publicznych i na niezagospodarowanych działkach. Chcą uświadamiać, jak wiele ziemi doskonałej pod uprawy marnuje się ze względu na niekompetentne zarządzanie pozostając w nieodpowiednich rękach. Ich kolejny projekt to zagospodarowanie odciętej od świata farmy za przełęczą Korowai. Niestety tym razem w drogę wchodzi im nowy tajemniczy właściciel ziemi (miliarder), który jednak (zaskakująco) nie sprzeciwia się ich planom, a proponuję intratną współpracę (no i zonk, bo to jednak BOGACZ)…