„Gdzie śpiewają raki” to rozciągająca się na przestrzeni kilkudziesięciu lat opowieść o Kyi, opuszczonej przez bliskich dziewczynce, która dorasta na bagnach Północnej Karoliny ucząc się życia przez obserwację przyrody.
To nasza pierwsza klubowa książka i historia, która pokazała, jak cudownie jest wymieniać się wrażeniami i opiniami w bezpiecznej przestrzeni Klubu.
Wybrałam ją przede wszystkim ze względu na język. Zachwyciła mnie czułość z jaką Delia Owens opisuje przyrodę. Czytając zatrzymywałam się dłużej nad wieloma opisami i zaginałam brzegi kartek, żeby do nich wracać. Pomyślałam, że super byłoby o niej porozmawiać.
I tak się wszystko zaczęło.
Świat Książki
3 komentarze
Joanna · sty 2024 o 4:39 pm
Pochłonęła mnie całkowicie od pierwszej strony. Rzadko czytam beletrystykę, bo bardziej interesowała mnie literatura faktu, reportaże i dział rozwoju osobistego ale tą przeczytałam z polecenia @aleksmakulska z zachwytem i zupełnie się zatraciłam. Początkowo mamy dwa wątki. Pierwszy, sprzed lat w którym poznajemy główną bohaterkę – Dziewczynę z bagien Kyę, drugi kryminalny. Obydwa wątki łączą się ale ciężko nazwać tę książkę kryminałem. To piękna powieść pełna natury, samotności, pasji, nauki przetrwania i zaufania. Chwyta za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć. Dawno nie czytałam tak ujmującej książki. .
Ciekawostką jest, że autorka ma 73 lata a to jest jej debiut powieściowy. To duża nadzieja dla mnie ?
Karolina Sawka · sty 2024 o 11:57 am
“Mokradła to nie bagna. Mokradła to przestrzeń wypełniona światłem, gdzie trawa wyrasta z wody, a woda płynie ku niebu. ”
*
“Ciemność pachniała słodyczą, ziemistym oddechem ropuch i jaszczurek, którym udało się przetrwać jeszcze jeden upalny dzień. Moczary wtuliły się w nisko wiszącą mgłę i Kya zasnęła.”
—–
Nigdy nie myślałam, że książka, w której na pierwszym planie będą mokradła, skradnie moje serce. A tak właśnie stało się z „Gdzie śpiewają raki”, która zachwyciła mnie od pierwszych zdań.
Kya, Dziewczyna z Bagien, od najmłodszych lat musiała sama sobie radzić. Wszyscy najbliżsi opuszczali jej życie, zostawiając ją ostatecznie na pastwę natury i litości mokradeł. Kya świetnie dogadywała się z przyrodą, nieco gorzej z ludźmi. Czy z jej winy? Nie powiedziałabym. Zmagała się z wiecznym niezrozumieniem, ocenianiem i stereotypami.
Aż któregoś dnia spotkała kogoś, kto nie potrzebował wiele, by być blisko niej.
I kogoś, kto tej bliskości chciał aż za bardzo.
„Gdzie śpiewają raki”, to historia o samotności, walce z przeciwnościami, docenianiu życia, która kończy się w najlepszy możliwy i absolutnie mój ulubiony sposób.
To książka, która zapadła mi w serce i wiem, że nigdy go nie opuści.
Anna Jadwiga Matelska · cze 2024 o 12:37 am
Ta książka to trochę dla mnie taka sklejka z trzech różnych powieści. Pierwsza część, skupiona na opisach świata przedstawionego i dorastania głównej bohaterki na mokradłach, podobała mi się najbardziej. Trochę skojarzyła mi się z taką dorosłą i bardziej realistyczną wersją „Ronji, córki zbójnika”.
Potem wjechały wątki miłosne i zaczęło się robić nieco schematycznie, w stylu nastoletniego romansu. Ostatnia część z procesem sądowym na pierwszym planie trzyma w napięciu, ale ja nie jestem fanką procedurali. Trochę też za dużo tam było powtórzeń.
Ogólnie książka na początku rozbudza apetyt, a finalnie okazuje się średniakiem. Mimo wszystko przyznaję, że jest to historia bardzo filmowa. Wspaniale wypadły też opisy przyrody – czuć, że autorka jest wykształcona w tym kierunku.